Od pamiętnego szlabanu u Snape'a minął miesiąc. Wiele od tego czasu się nie zmieniło. Jedynie nienawiść pomiędzy Ślizgonami, a Gryfonami znacznie się zwiększyła. Zwłaszcza pomiędzy Kate, a Draco. Na każdym kroku docinali sobie i wyzywali. Nie kiedy dochodziły rękoczyny, które jednak były łagodzone przez nauczycieli, którzy szybko interweniowali. Nie tylko pomiędzy domami były kłótnie, ale także w samym Gryffiindorze. Melanie i Hermiona mimo, że siedziały razem odnosiły się do siebie dosyć chłodno. To przez tą ich ciągłą rywalizację. Mimo tych spięć Kate czuła się dobrze w Hogwarcie.
W jednym z dormitorium dziewczyna o blond włosach leżała w łóżku oddychając miarowo. Była sama. Wszyscy byli na śniadaniu tylko ona nie potrafiła obudzić się i przerwać błogi sen. Nagle do pokoju wbiegła Melanie. Nie zatrzymując rzuciła się na łóżko przyjaciółki spychając ją.
- Catherine Rosalie Johnson! Wstawaj natychmiast! Chyba nie chcesz zaspać?!
Kate wstała gwałtownie zrzucając z siebie brunetkę i niewiele myśląc zaczęła ubierać swoją szatę. Chwyciła torbę i wybiegła z dormitorium nie zaszczycając ani jednym spojrzeniem Melanie.
- Z kim ja żyję? - zapytała samą siebie nim wybiegła za nią.
Catherine zwolniła dopiero kiedy dostrzegła drzwi prowadzące do Wielkiej Sali. Wtedy dogoniła ją Mel. Gdy tylko doszły do stołu Gryfonów, powitał je Harry, Ron i Hermiona. Choć ta ostatnia nieco chłodniejszym tonem. Usiadły pomiędzy Prawie Bezgłowym Nickiem, duchem-rezydentem Gryffindoru, a Harrym. Gryfonka przebiegła wzrokiem stół Ślizgonów, choć nie było takiej potrzeby. Liczyła na to, że Malfoy nie ma.
- Znowu jest. - odparła chłodno. - Czy on nie może przynajmniej raz się rozchorować albo spaść z miotły? Ewentualnie zginąć śmiercią tragiczną?
- Nie histeryzuj. Przecież nie mamy dzisiaj z nimi żadnej lekcji. Chyba... - ostatnie słowo szepnęła już do siebie. Jednak Kate je usłyszała.
- Co to znaczy chyba?
- Chyba wróżbiarstwo mamy ze Ślizgonami.
Zapadło milczenia, a potem Catherine powiedziała cicho, tak żeby jej nie dosłyszeli Harry, Ron i Hermiona.
- On się ciągle na mnie gapi... jakby chciał żebym padła trupem...
Nie czekając na odpowiedź Mel jeszcze raz omiotła wzrokiem stół. Draco Malfoy ubrany w czarną czatę patrzył na nią z żądzą mordu. Gryfonka odwróciła wzrok czując się skrępowana jego spojrzeniem. Chcąc zając się czym innym miała zamiar porozmawiać z Harrym, Ronem i Mioną. Jednak zauważyła, że są oni nachyleni do siebie i szepcą coś między sobą. Spojrzeli na chwilę na stół nauczycielski i wybiegli z sali. Catherine była nieco zdziwiona ich zachowanie. Jednak nie chciała zaprzątać sobie nimi głowy. Miała inne sprawy do załatwienia. A mianowicie Malfoy.
Szła korytarzem, a raczej biegła bo za kilka minut miała zacząć się lekcja. Nie chciała się spóźnić bo od dłuższego czasu zdarzało jej się to prawie codziennie. Nagle wpadła na coś twardego. Podniosła głowę i napotkała surowy wzrok McGonagall. Udało jej się tylko wydukać ciche "Przepraszam" i już miała ruszać biegiem dalej kiedy nauczycielka ją zatrzymała.
- Panno Johnson! Pójdzie pani ze mną!
- Ale ja nic nie zrobiłam... - udało jej się jedynie powiedzieć.
- Czy ja powiedziałam, że coś zrobiłaś?
Nie wiedząc co o tym myśleć biegiem ruszyła za profesor zmierzającą wielkim korkami w nieznaną jej stornę. Wspięły się po schodach i mijały puste korytarze, a McGonagall nie odezwała się do niej ani słowem. W końcu z głośnym trzaskiem otworzyła drzwi do swojego gabinetu przykuwając przy tym uwagę reszty uczniów siedzących na krzesłach. Kate z zaciekawieniem rozejrzała się po pomieszczeniu. Dopiero drugi raz w sowim życiu trafiła do tego pomieszczenia. Za pierwszym razem opiekunka jej domu zauważyła, że regularnie spóźnia się na zajęcia. Teraz jednak była pewna, że nie po to profesor tak niespodziewanie zaciągnęła ją tutaj. W pomieszczeniu była również Melanie, Harry, Ron, Hermiona, Blaise i ku niezadowoleniu Kate Malfoy oraz kilkoro nieznanych jej uczniów.
- Usiądź Johnoson. - powiedziała McGonagall - A później porozmawiamy na temat na temat twojego spóźniania.
Malfoy i Zabini cicho parsknęli śmiechem, ale Catherine ich zignorowała. Usiadła na pobliskim krześle obok Mel i spojrzała na profesor.
- Spotkałam się z wami tutaj by omówić ważną sprawę. Otóż kilkoro z was dokonało haniebnego czynu jakim jest włamanie się i zdemolowanie gabinetu profesora Snape'a.
W gabinecie momentalnie zapanowała głucha cisza.Nikt nie odezwała się ani słowem. Wydawało się nawet jakby nikt nie oddychał. Profesor cały czas patrzyła groźnie w stronę Harrego, Rona i Hermiony, a oni usilnie unikali jej wzroku. Dopiero teraz dotarło do reszty to, że oni stoją za tym "haniebnym czynem". Kate mimowolnie odetchnęła z ulgą.
- Razem z profesorem Snapem ustaliliśmy, że Ron i Hermiona roztają zwolnieni z obowiązków perfekta naczelnego. - kobieta zrobiła krótką przerwę i westchnęła z rezygnacją - a pan Potter ma zakaz gry w Quidditcha i tym samym zostaje wyrzucony z drużyny.
Cichy pisk wyrwał się z ust Hermiony. Mimo tego, że Kate miała słabe stosunki z nimi współczuła i z całego serca. W ciągu tego miesiąca zauważyła, że Quidditch jest dla Harrego całym życiem. "Jak kiedyś dla mnie" przeszła przez nią myśl którą szybko odpędziła. Z dalszych jej rozmyślań wyrwał ją głos głos McGonagall.
- Miejsce perfektów naczelnych Gryffindoru zajmą Melanie Clark i Catherine Johnson. Możecie już wyjść.
Kate wstała ze swojego miejsca i już miała wychodzić kiedy usłyszała za sobą chłodny głos profesor.
- Panno Johnson i panie Malfoy zostańcie na chwilę.
- Czyżby chodziło o ten ostatni numer, który wywinęła dla Malfoy'a i jego kolegów? - pytał głos w jej głowie. Jednak szybko odpędziła z siebie tę myśl. Nikt przecież nie wiedziała, że to ona robi mu głupie numery takie jak związanie nóg na korytarzu.
- Pani zachowanie panno Johnson w ostatnim czasie było karygodne.
Malfoy na ten komentarz uśmiechnął się kpiąco i zaśmiał się cicho pod nosem.
- Pana też. - dodała patrząc na Ślizgona - Razem z profesorem Snape'm postanowiliśmy ukarać was za te głupie komentarze na lekcji i sztuczki na przerwach.
Kate spojrzała na McGonagall dziwnym wzrokiem. "Czyżby ona wiedziała?"
- Tak, panno Johnoson. Widziała jak pani związała dla pana Malfoy'a nogi na korytarzu.
Malfoy spojrzał na nią mściwym wzrokiem. Na to Gryfonka lekko się uśmiechnęła.
- Uznałam, że wasze stosunki poprawią się jeśli spędzicie ze sobą więcej czasu. Od dzisiaj przez tydzień będziecie pomagać Hagridowi.
Malfoy już chciał coś powiedzieć kiedy przegoniła go Kate.
- Ale...
- Żadnych "ale", a teraz zmykajcie - powiedziała po czym spojrzała na nich groźnie.
Catherine wyszła szybkim krokiem nie zaszczycając ani jednym spojrzeniem Malfoya. Chciała go wyminąć i zamknąć się w swoim dormitorium żeby przez cały wieczór ubolewać nad swoim nieszczęściem. Niestety nie było jej to dane gdyż Draco złapał ją mocno za ramię i przygwoździł do ściany.
- To wszystko twoja wina, mieszańcu! - syknął prosto do jej ucha.
Kate z całej siły odepchnęła od siebie Ślizgona czując, że dusi się w jego towarzystwie.
- Moja? To TWOJA wina! - krzyknęła.
- Nie rozśmieszaj mnie, Johnson. Gdybyś choć przez chwilę opanowała swoje hormony i chęć pocałowania mnie to może nie mielibyśmy tej kary. Jak chcesz spędzić ze mną więcej czasu wystarczyło poprosić. Co z tego, że bym się nie zgodził... - zaczął śmiejąc się złośliwie co za skutkowało prychnięciem Gryfonki.
- Zamkniesz się w końcu? - zapytała po czym wyminęła go i biegiem udała się do swojego dormitorium.
Yaaay *.* w końcu rozdziałek :3 i jaki fajny *.* Hihi jestem ciekawa jak to się rozwinie :* czekam na więcej *.* ~@smeksiu
OdpowiedzUsuńJejku. Dziękuję za komentarz. To wiele dla mnie znaczy. Postaram się jak najszybciej napisać kolejny rozdział :)
UsuńO kurde nieźle xd Tera będą w ogródku Hagirida robić hahh...
OdpowiedzUsuńFajny tekst ze śmiercią tragiczną, ta to ma czarny humor... :D
Ehh nieźle się zapowiada hmm hormony co? AH ten Draco ♥
Kłaniam siem, i czeeekam na cdn!