środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 3 - Kara musi być

 Odwróciła się i spojrzała na Alex. Odkąd trafiła do Slytherinu nie zamieniły ze sobą ani jednego zdania. Kate czuła do niej żal. Miały się ze sobą nie rozstawać. Teraz brunetka patrzyła na nią swoimi czekoladowymi oczami z nadzieją. Gryfonka nie potrafiła długo się na nią gniewać.
- No dobra, ale nie boisz się, że będą o tobie gadać? W końcu ja jestem z Gryffindoru, a już się skapnęłam, że powinnyśmy się nienawidzić. - spojrzała na nią podejrzliwie.
   Alex znana jej była z tego, że reputacja i wygląd były dla niej wszystkim. Potrafiła przerwać z kimś przyjaźń z bardzo błahych powodów. Tak naprawdę mało osób wiedziało, że jest ona dwulicową osobą. Do tej nielicznej grupy należała Catherine. Mimo jej ciągłej paplaniny o ciuchach, chłopakach i obgadywaniu innych bardzo ją lubiła. Za żadne skarby nie zmieniłaby w niej czegoś. Była dla niej wyjątkowa taka jaka jest.
- Nie jestem tobą. Nie będę wrzeszczeć na ludzi tak jak ty.
   Obie zaśmiały się głośno i szybkim krokiem ruszyły w stronę lochów. Catherine rozejrzała się dokładnie. Było tu zimniej niż w reszcie zamku, a w dodatku wzdłuż ścian stały półki pełne słojów, w których pływały najróżniejsze marynowanie zwierzęta. Większość uczniów dostawała gęsiej skórki na sam jej widok, ale blondynka w przeciwieństwie do nich czuła podniecenie i rosnącą w niej ekscytację. Chciały wejść do sali, ale przy drzwiach stała grupka Ślizgonów na czele, której stał nie kto inny jak Draco Malfoy. Kate kompletnie zapomniała, że również z nim będzie miała zajęcia. Jej dobry humor równie szybko jak się pojawił tak też znikł. Zacisnęła ręce w pięść aż jej pobladły kostki i z podniesioną głową starała się ominąć blondyna. Jednak to nie było łatwe zadanie. Kiedy Draco zobaczył jego kolejną ofiarę do znęcanie się w tym roku zagrodził jej drogę.
- Nie tak szybko mieszańcu. Nie chcesz z nami pogadać? Strach cię obleciał? - zapytał łapiąc ją za ramie, a jego koledzy parsknęli śmiechem.
  Kate spojrzała w stronę swoje przyjaciółki, ale nie znalazła w niej żadnego poparcia. Alex starała się zignorować całą tą sytuacje. W pewnym sensie rozumiała jej zachowanie. Była Ślizgonką, a jeśli zadrze z uczniami z jej domu to może to się dla niej źle skończyć. Jednak w tej chwili czuła złość przechodzącą przez całe jej ciało. Spojrzała prosto w oczy Ślizgona z nieukrywaną nienawiścią. Szarpnęła wyrywając się w ten sposób z jego mocnego uścisku. Nim Malfoy zdążył jakkolwiek zareagować Gryfonka była już w klasie. Tylko na odchodne powiedziała:
- Idź się lecz bo niedługo już nic ci nie pomoże.
   Nie widziała reakcji Ślizgona, ale była pewna, że cały trzęsie się ze złości. Nie zwracając uwagi na zaciekawione spojrzenia i ciche szepty uczniów usiadła obok Alex.
- Przepraszam, że ci nie pomogłam, ale widzę, że sama sobie poradziłaś.
- Następnym razem zrobię takiego focha, że będę cię omijać przez miesiąc.
   Nim Alex zdążyła cokolwiek powiedzieć do sali wszedł nauczyciel. Z tego co słyszała Gryfonka był to profesor Snape. Przyjrzała mu się dokładnie. Według niej wyglądał przerażająco jednak i to nie zniechęciło ją do tej lekcji. Nadal była podekscytowania, że w końcu pokaże na co ją stać. Eliksiry w Beauxbatons były jej ulubioną lekcją. Nawet Melanie nie przebijała jej wiedzą na tym przedmiocie. Z uwagą słuchała każdego jego słowa i analizowała je dogłębnie.
- Tak ja mówiłem to wzeszłym i w każdym wcześniejszym roku jesteście tutaj, żeby nauczyć się subtelnej, a jednocześnie ścisłej sztuki przyrządzania eliksirów. - zaczął.
   Te słowa Kate coś przypominały. Po chwilowym zastanowieniu się zrozumiała, że podobne słowa padły z ust jej wcześniejszej profesor. Kiedy chciała to powiedzieć Ślizgonce, która rówierz wyglądała na zamyśloną w ich stronę spojrzał Snape. Obdarował je mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i prawie, że wysyczał.
- O czym tak dyskutujecie. Może podzielicie się z nami swoimi ploteczkami?
   Draco Malfoy i jego przyjaciele Crabbe i Goyle parsknęli śmiechem, zakrywając twarze rękami. Mimo zjadliwego tonu nauczyciela Kate ani przez chwilę nie czuła speszona. Pytanie Snape'a jeszcze bardziej wzbudziło jej ciekawość.
- Bo ja się zastanawiam czy pan zna profesor Prince? Uczyła ona nas w Beauxbatons.
   Snape po tych słowach momentalnie zbladł chociaż nie było widać po nim tego. Próbując zamaskować swoje zdziwienie warknął na Gryfonkę:
- Johnson czy ja pozwoliłem ci mówić? Przez twoje bezczelne zachowanie Gryffindor traci dziesięć punktów.
   Przez Gryfonów przeszedł cichy pomruk niezadowolenia. Jednak Snape próbując jeszcze bardziej pogłębić Kate i pokazać gdzie jest jej miejsce zaczął bombardować ją pytaniami.
- Johnoson - powiedział z nienacka Snape. - Co mi wyjdzie, jeśli dodam sproszkowanego korzenia asfodelusa do nalewki z piołunu.
   Po ostatnim wybuchu Kate była lekko skrępowana. Jednak pytanie profesora poprawiło jej nastrój. Rozejrzała się po klasie i zauważyła jak ręka Hermiony i Melanie wystrzeliła w powietrze.
- Stworzy się napój usypiający, że nie jedna osoba by padła. Wywar żywej śmierci. Tak się nazywa. Powoduje omdlenia, które wyglądają jak śmierć. Powoduje ją tylko w przypadku skrajnego przedawkowania. - powiedziała Kate patrząc prosto w oczy profesora.
   Po tych słowach Snape zrobił się cały czerwony. Odwrócił się do niej plecami i burkną:
- Za bezczelne zachowanie panno Johnson szlaban. Niech się pani stawi pod moim gabinetem dzisiaj po lekcjach.
   Catherine przez całą lekcję nie odzywała się już ani słowem. Snape podzielił ich na pary i kazał sporządzić trudny napój o nazwie Eliksir Euforii. Miotał się po lochu w swojej długiej, czarnej pelerynie obserwując, jak sporządzają go krytykując prawie wszystkich oprócz Malfoya, którego wyraźnie faworyzował. Snape poszedł na drugi koniec klasy i wtedy właśnie lach wypełniła chmura gryzącego, zielonego dymu i rozległ się głośny syk. Blaise Zabini, który razem z Malfoyem ważył eliksir popchnął przypadkiem kociołek, który wylał się na posadzkę, wypalając dziury w butach sąsiadów.
- Idioci! - warknął Snape i jednym machnięciem różdżki oczyścił posadzkę z rozlanego wywaru. - Malfoy, Zabini! Obaj po lekcjach do mojego gabinetu razem z panną Johnson!
   Catherine czuła, że zaraz chyba zemdleje. Nie dość, że straciła punkty to jeszcze będzie miała karę razem ze Ślizgonami. Po mimo tego, że słynęła ze swojej odwagi to było dla niej za duże wyzwanie. Kiedy odwróciła się w stronę Malofya ten spojrzał na nią z błyskiem w oku. Nie wiedziała dlaczego, ale miała przeczucie, że jego kolega specjalnie popchnął ten kociołek. Po lekcji podzieliła się tymi spostrzeżeniami z Melanie i Alex.
- Nie bądź głupia. Oni nie mają tyle mózgu żeby wpaść na taki genialny plan. - odparła Mel.
   Może i miała racje, ale Kate nadal miała złe przeczucia odnośnie tego szlabanu.
 
   Od razu po lekcjach zdjęła swoją szatę i nałożyła codzienne ubrania. Ruszyła w stronę lochów z lekką niepewnością. Kiedy spostrzegła, że Ślizgonów jeszcze nie ma odetchnęła z ulgą. Jednak ta chwila nie trwała długo. Odwróciła się za siebie i wtedy zauważyła ich.
- Co mieszańcu? Stęskniłaś się? Niestety nie przywitam się z tobą bo mogę się zarazić brzydotą. - powiedział do niej z ironicznym półuśmiechem na ustach.
   Starała się go ignorować, ale to nie zniechęciło Ślizgona, jednak wręcz przeciwnie. Całe wakacje czekał by zrujnować czyjeś życie. Jego zabawę przerwał mu Blaise.
- Daj jej spokój Smoku. Ty tylko potrafisz dokuczać ja chętnie z nią pogadam. Wydaje się być ciekawa... - te ostanie zdanie powiedział do siebie.
   Jednak tej wypowiedzi Gryfonka nie usłyszała. Blaise podszedł do niej i wyciągnął rękę na przywitanie.
- Hej. Jestem Blaise, ale przyjaciele mówił na mnie Diabeł.
   Kate niepewnie uścisnęła jego dłoń. Po chwili uśmiechnęła się i powiedziała:
- A ja jestem Catherine. Możesz na mnie mówić Kate.
   Draco przyglądam się całej tej sytuacji z szeroko otwartymi oczami. Nigdy po swoim przyjacielu nie spodziewałby się takiego zachowania. Blondynka za to wyglądała na zadowoloną z takiego obrotu sprawy. Uśmiechnęła się do niego promiennie. Diabeł po chwili myślenia zwrócił się do Kate:
- A gdyby tak zdrobnić twoje imię to wyszło by Cat. Mogę tak na ciebie mówić?
   Kate lekko się zarumieniła i przytaknęła. Nim ktokolwiek z nich zdążył coś powiedzieć Draco złapał Blaise za ramię i odciągnął go od niej na bezpieczną odległość.
- Co ty wyrabiasz Diable? Przecież to Gryfonka! I do tego mieszaniec! - syknął tak by Kate tego nie usłyszała.
- No, ale zobacz. Ona jest taka gorąca. Nie bądź zazdrosny Smoku. Chcę z nią tylko pogadać. - poklepał go po ramieniu i wrócił do dalszej rozmowy z blondynką.
   Nim ktokolwiek zdążył zareagować Snape przyszedł już wpuszczając ich do sali. Każdego porozdzielał tak, że do końca szlabanu się nie spotkali. Po tym wszystkim Catherine wróciła do swojego dormitorium z wielkim znakiem zapytania. Położyła się spać nie rozmawiając przed tym z nikim i odpłynęła w błogi sen.

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 2 - Magiczne ptaki

   Kiedy Catherine wystąpiła z szeregu po sali przeszły podniecone szepty uczniów. Jej nazwisko było bardzo dobrze znane w świecie czarodziejów. William Johnson - ojciec Kate należał do jednego z najstarszych rodów czarodziejów czystej krwi.
   Catherine z lekki zirytowaniem usiadła na stołku i nałożyła Tiarę. W przeciwieństwie do pierwszorocznych nie zakrywała ona jej oczu tylko trzymała się na głowie.
- Hmm. - usłyszała cichy głoski - Trudny. Bardzo trudny wybór... Tęgi umysł. To pewne, ale widzę, że jesteś dobra z eliksirów. A to ci ciekawostka. Odważna... Tak, tak. Odwagi to ty masz wiele, ale ten twój wredny charakter wszystko miesza. Pewnie po tatusiu. Więc gdzie mam cię przydzielić?
   Kate czuła się coraz bardziej zirytowana. Jeszcze nigdy nie widziała żeby ktoś tak długo zostawał przydzielany.
- Twoja matka była z Gryffindoru, a ojciec ze Slytherinu. To naturalne, że trudno wybrać gdzie cię przydzielić. - odezwał się głosik - No dobrze. Już dobrze. SLYTHERIN! - to ostatnie słowo Tiara wrzasnęła na całą salę.
   Catherine poczuła wielkie zdziwienie i... zażenowanie? Tak. To było to uczucie. Nigdy nie spodziewała się, że tam trafi. Ojciec zawsze powtarzał jej, że bez względu na to w jakim Domu będzie ma się niczym nie martwić. Przypominając sobie jego słowa przez jej ciało przeszła fala ciepła i ulgi. Już miała wstać kiedy nagle Tiara głośno krzyknęła:
- Poczekaj! - cała sala nagle ucichła -  Nie, nie, nie! Nie możesz tam trafić! Bardzo dobrze potrafisz zatuszować swoje uczucia, ale przede mną nic się nie ukryje. GRYFFINDOR!
   Zdjęła Tiarę i ze zdziwieniem ruszyła ku stołowi Gryffindoru. Po chwili poczuła ulgę, że nie trafiła do Slytherinu. Nawet nie docierały do niej najgłośniejsze jak dotąd wiwaty. Usiadła pomiędzy Melanie i Harrym. Niektórzy uścisnęli jej dłoń, a osoby które spotkała w pociągu przytuliły ją.
- Jeszcze nigdy w historii Hogwartu Tiara Przydziału się zawahała. - powiedziała rzeczowym tonem Hermiona - Ona nigdy tak długo się nie zastanawia.
   Kate czuła się trochę nieswojo. Wszyscy przyglądali się jej ukradkiem albo szeptali coś do siebie. Ignorowała to jednak po chwili poczuła czyjeś spojrzenie na sobie. Odwróciła się i zobaczyła jak Malfoy przygląda jej się ze stołu Slytherinu.
 
   Kolejny dzień. Kate obudziła się w dormitorium, które dzieliła razem z Melanie, Hermioną, Lavender i Parvati. Zdążyła już poznać wszystkich Gryfonów i rozejrzeć się trochę po Hogwarcie. Jednak nadal czuła na sobie bezczelne spojrzenia uczniów.
- To wszystko przez tą głupią czapkę. - pomyślała kiedy po raz kolejny mijała grupę szepczących i patrzących na nią dziewczyn.
   Właśnie szła w stronę wielkiej sali na śniadanie. Była sama bo jak to zwykle bywa zaspała. Przyśpieszyła kroku czując na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciła głowę w bok i wtedy wpadła na coś twardego. Spojrzała w górę napotykając na swojej drodze stalowe tęczówki. Malfoy przyglądał się jej z kpiną w oczach. Przez chwilę Kate poczuła się trochę dziwnie, ale to minęło kiedy Ślizgon się odezwał.
- Patrz jak chodzisz mieszańcu.
- No chyba ty Malfoy!
   Właśnie wtedy zobaczyła jak się uśmiecha. Jednak to trwało chwilę bo potem na jego twarzy znów zagościła kpina.
- I pomyśleć, że prawie trafiłaś do Slytherinu. - mówił kręcąc głową z niesmakiem.
- Dobrze, że tam nie trafiłam. Nie wytrzymałabym tam z tobą. - odpłaciła się mu mówiąc z pogardą.
   Bardziej rozbawiły go te słowa niż uraziły. Kate poczuła rozczarowanie. Liczyła, że uda jej się go wkurzyć.
- Obym w życiu nie spotkał więcej takich mieszańców. - powiedziała i odwrócił się do niej plecami żeby odejść.
- Super. - mruknęła do siebie.
- Super. - powiedział do niej.
- Świetnie.
- Świetnie. - powtórzył za nią.
  Kate odwróciła się napięcie i szybki krokiem ruszyła do Wielkiej Sali zostawiając sylwetkę Malfoya za sobą. Mimo, że bardzo ją denerwował i obrażał czuła, że coś ją do niego ciągnie. Ale nie wiedziała co. Postanowiła na razie omijać go szerokim łukiem. Usiadła przy stole Gryfonów obok Mel i pogrążyła się z nią w rozmowie co jakiś czas zerkając w stronę Ślizgonów.
 
   Pierwszą lekcją Gryfonów była historia magii. Kate i Melanie usiadły obok Harrego, Rona i Hermiony. W ciągu tych dwóch dni zdążył się z nimi zaprzyjaźnić. Do sali wszedł profesor Binns. Był on jedynym nauczycielem, który nie żył. Co oznaczało, że był duchem.
- On wie, że jest martwy? - szepnęła do Harrego Catherine.
- Chyba nie. Podobno kiedyś zasnął w pokoju nauczycielski i później wyszedł stamtąd bez ciała.- odpowiedział jej.
   Kate nie wiedziała co się spodziewać po tym nauczycielu, ale nigdy by nie pomyślała, że tak po prostu przez całą lekcję będzie mówił i mówił. Całą lekcję miała głowę zakrytą rękami żeby nie było widać, że śpi. Tylko raz podniosła głowę i dostrzegła, że tylko Hermiona i Melanie skrobią coś zawzięcie w swoich zeszytach. Jednak reszta klasy również prawie spała.
   Kolejna lekcja była zaklęcia i uroki. Prowadził ją profesor Fitwick. Był on maleńkim czarodziejem. Żeby go było widać musiał stać na stosie ksiąg. Jednak na tej lekcji Kate nie pokazała swojej dobrej strony. Nauczyciel kazał mi ćwiczyć zaklęcie Avis. Powodowało ono pojawienie się stada fruwających ptaszków. Gryfonka chciała naprawdę wypaść z jak najlepszej strony. Widziała jak już obok Melanie i Hermiony lataj cztery ptaszki, ale Harremu i Ronowi jak na razie się to nie udało. Kate zamknęła oczy. Pozbyła się ona ze wszystkich zbędnych myśli. Oczyściła umysł i przestała słuchać dochodzących z jej otoczenia głosów. Robiła tak jak uczyli ją jej rodzice.
- Avis! - krzyknęła a z końca jej różdżki wyfrunęło nie kilka, a kilkadziesiąt ptaszków.
   Trudno powiedzieć ile ich było, ale otoczyło całą klasę i wyleciało przez otwarte okno. Profesor spojrzał ze zdumieniem na Kate i zapytał:
- Jak się nazywasz?
- Catherine Johnson. - odpowiedziała.
- I jesteś z...
- Gryffindoru.
   Po tych słowach nauczyciel spojrzał na całą klasą przyglądającej się ze zdumieniem całemu zajściu. Nigdy nie widzieli by ktoś stworzył tak dużo ptaków.
- Dzięki pannie Johnson Gryffindor zdobywa 40 punktów. Jeszcze nikomu od 20 lat nie udało się aż tak dokładnie rzucić zaklęcia Avis. 

"Jak udał ci się tego dokonać?"
"Co ty zrobiłaś?"
"To było niezwykłe."
"Sama to widziałam."
  Takie szepty towarzyszyły Kate od chwili, gdy opuściła klasę profesora Fitwicka. Ludzie spoglądali na nią co róż by dalej szeptać na jej temat.
- Nie denerwuj się. Zaraz o tym zapomną. - szepnęła jej na ucho Melanie.
   Jednak Catherine nie potrafiła być tak opanowana i spokojna jak jej przyjaciółka. To była jedna z jej nielicznych wad. Odwróciła się do najbliżej stojącej obok niej grupki dziewczyn, które mówiły coś na jej temat bo usłyszała swoje imię.
- Jeśli macie mi coś do powiedzenia to powiedzcie mi to prosto w twarz, a nie szepczecie sobie po kątach! - wrzasnęła.
   Kilka osób spojrzało na nią pogardliwie i odeszło. Catherine już miała iść na kolejną lekcję, którą były eliksiry kiedy usłyszała za sobą dobrze jej znany głos:
- Chodź pójdziemy razem i usiądziesz ze mną, co?

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 1 - Tiara Przydziału

   Dochodziła ósma. Nieopodal barierek na dworcu King's Cross stała samotnie pewna wysoka blondynka. Była ona ubrana w niebieskie jeasny i czarną tunikę. Lekki makijaż podkreślał jej bladą twarz i pełne czerwone usta. Jedną ręką trzymała wózek z jej kufrem i sową, a na drugiej miała zegarek na, który spoglądała nerwowo tupiąc nogą. Przechodzący obok jej ludzie spoglądali na nią podejrzliwie choć nie robiła nic dziwnego.
- Ach, ci mugole. - mruknęła pod nosem poirytowanym tonem.
   Po chwili dostrzegła jak w jej stronę biegnie równie ładna brunetka w zwiewnej pomarańczowej bluzce.
- Przepraszam Kate. Budzik mi się zaciął.
   Kate spojrzała na nią wzrokiem, który mógłby zabić nie jedną osobę. Starała się nie wybuchnąć na swoją przyjaciółkę, ale jej to nie  wyszło.
- Mówiłam ci żebyś przestała używać tych mugolskich rzeczy! One do niczego się nie nadają. - złapała ja za ręką i zaczęły biec prosto na barierkę pomiędzy dziewiątym, a dziesiątym peronem. - Szybko Melanie!
   Po chwili znalazły się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Tuż obok nich stał już czerwony Ekspres Hogwart, buchający parą.
   Ignorując zaciekawione spojrzenia młodych czarodziei i ich rodziców Melanie zaproponowała Catherine, by poszukać wolnego przedziału. Otworzyły najbliższe drzwi i wepchnęły do wagonu swoje kufry. Szły korytarzem rozglądając się zaciekawionym spojrzeniem. Wszyscy gapili się na nie bezczelnie, a ci, którzy byli w przedziałach przyciskali nosy do szyby. Niewątpliwie był to niezwykły widok gdyż obie dziewczyny miały 16 lat, a dopiero zaczynały swoją edukację w Hogwarcie.
- Nie wkurzają cię te spojrzenia? - zapytała wyraźnie zirytowana Melanie. - Wyglądają jakby chcieli nas zgwałcić.
Catherine rozglądając się po pobliskich przedziałach odparła znudzonym tonem:
- A niech się gapią. Przecież jest na co. - uśmiechnęła się do niej pocieszająco.
   W końcu znalazły przedział, który nie był zapełniony i z ulgą weszły do środka. Przy oknie siedział chłopak w okularach i gęstych brązowych włosach. Patrzył on w nieokreślony punkt przed siebie zamyśloną twarzą.
- Yhm, yhm. - odchrząknęła Melanie i wtedy chłopak zwrócił na nie swoje pytające spojrzenie. - Możemy się dosiąść?
- Jasne. - uśmiechnął się. - Nigdy was tu wcześniej nie widziałem. Jesteście nowe? - spojrzał na nie zaciekawionym wzrokiem.
   Catherine wydawała się, że już gdzieś widziała tego chłopaka, ale nie chciała się zapytać.
- Tak. Jesteśmy z Beauxbatons. - odparła brunetka. - Jestem Melanie Clark, a to moja przyjaciółka Catherine Johnson.
   Chłopak poprawił włosy i wyciągnął do nich rękę. Dopiero wtedy dziewczyny dostrzegły charakterystyczną bliznę na jego czole.
- Jestem Harry Potter. Miło mi was poznać.
- Nam również. - powiedziała Johnson ściskając jego rękę.
   Dziewczyny usiadły naprzeciwko niego i rozpoczęły miłą pogawędkę. Dzięki swojemu nowemu koledze dowiedziały się wiele o Hogwarcie. Melanie właśnie miała zamiar się zapytać Harrego o nauczycieli kiedy drzwi przedziału otworzyły się z głośnym piskiem. Czarownice zwróciły swój wzrok w tamtą stronę i dostrzegły przystojnego chłopaka o niezwykle jasnych włosach, bladej cerze i stalowoszarych tęczówkach. Nonszalancko opierał się o framugę drzwi i uśmiechał się wrednie. Kiedy dostrzegł dwie dziewczyny patrzące na niego z zdezorientowaniem na chwile z jego twarzy zszedł uśmiech. Świdrował wzrokiem Catherine od góry do dołu, że aż poczuła się jakby nie miała na sobie ubrań.
- Co Potter? Znalazłeś sobie szlamy na jedną noc? - powiedział nie spuszczają wzroku z Kate. - Już ci Granger i Weasley nie wystarczają?
   Harry stał się cały purpurowy na twarzy. Zacisnął ręce w pięść, aż mu pobladły kostki i obrzucił go nienawistnym spojrzeniem.
- Nie jestem szlamą dupku! - krzyknęła Kate wstając ze swojego miejsca. - Jestem półkrwi! - odpowiedziała zanim zastanowiła się nad swoimi słowami.
- Półkrwi? - powtórzył nie odrywając od niej wzroku. - Głupi mieszaniec.
- Zamknij się bo zaraz twoja buźka już nie będzie taka śliczna. - odparła pewnie mierząc go wściekłym spojrzeniem.
  Melanie i Harry patrzyli na tą całą wymianę zdań z otwartymi ustami. Draco na początku wyglądał na lekko zdziwionego jej wyznaniem, ale po chwili znów uśmiechnął się drwiąco.
- Śliczna? Oh, już nie musisz mnie tak komplementować.
- W twoich snach. - odparła obrzucając go nienawistnym spojrzeniem.
- Jak mi się przyśnisz to już będzie koszmar.
- W takim razie mam nadzieję, że w tym koszmarze uduszę cię własnoręcznie.
   Wskazała palcem na drzwi i dodała:
- Wyjdź stąd bo zarażę się od ciebie głupotą.
Malfoy wydawał się zaskoczony tymi słowami. Jeszcze nikt w jego życiu nie kłócił się tak z nim nie licząc Pottera i jego spółki. Udając obojętnego powiedział:
- Idę bo zaraz prześmierdnę zapachem mieszańców.
   Poszedł w stronę drzwi. Miał już wychodzić kiedy nagle odwrócił się, spojrzał na pozostałą dwójkę i dodał:
- Na razie Potter i koleżanko mieszańca! Pozdrów szlamę Granger i Wieprzleja.
   Wyszedł trzaskając drzwiami. Kate nadal stała i mocno zaciśniętymi rękami. Harry i Melanie patrzyli na nią niespokojnie. Woleli nic do niej nie mówić żeby jej bardziej nie wkurzyć.
- Co za idiota. - mruknęła siadając. - Kto to w ogóle jest?
- Draco Malfoy. - odpowiedział Harry. - Jest ze Slytherinu.
   Po tych słowach w przedziale nastała cisze jednak potem znów zaczęli miłą pogawędkę. Chwilę później do przedziału weszły dwie osoby. Chłopak o rudych włosach i śliczna brunetka. Byli bardzo zaskoczeni widokiem Catherine i Melanie. Zwłaszcza ten chłopak. Wyglądał jakby nie dowierzał własnym oczom. Harry przedstawił im sobie uśmiechając się ciągle. Ron i Hermiona, bo tak mieli na imię usiedli na wolnych miejscach i również dołączyli się do rozmowy. Jednak myśli Kate nadal krążyły wokół bezczelnego chłopaka o imieniu Draco...


   Podróż minęła szybko. Nim się obejrzeli byli już pod murami Hogwartu. Niestety Catherine i Melanie musiały płynąć łódkami z pierwszorocznymi żeby potem zostać przydzielone do jednego z Domów. Po pożegnaniu się z nowymi znajomymi z Gryffindoru ruszyły za ogromnym gajowym z krzaczastą brodą. Szły ostatnie rozmawiając cicho kiedy nagle usłyszały nawoływania za sobą. Ku nim biegła szczupła brunetka o piwnych oczach i blondynka z warkoczem. Po ich wyglądzie można było poznać, że są w tym samym wieku co Kate i Mel.
- Czekaj Kate!
   Brunetka podbiegła do niej i uściskała ją z całej siły tak samo jak blondynka.
- Hej Alex. - powiedziała Kate. - Już myślałam, że się zgubiłyście.
- Tak łatwo się nas nie pozbędziesz. - odparła blondynka o imieniu Cassie.
   W przeciwieństwie do wygadanej Alex, Cassie wydawała się być kruchą i skrytą osobą. Zupełnie jak porcelanowa lalka. Jednak posiadała bardzo wielką wiedzę.
   Dziewczyny ruszyły w stronę łódek i szły już w zupełnej ciszy.

   Sala wejściowa jarzyła się od blasku pochodni. Prawie całą jej przestrzeń zajmowały cztery stoły, każdy przypisany do jednego z domów uczniowskich. Sufit swym wyglądem przypominało niebo, które można było dostrzec przez wysokie okna. W sali panował gwar jednak wszystkie głosy ucichły gdy drzwi otworzyły się na oścież i wszedł przez nie długi rząd pierwszoroczniaków, prowadzonych przez profesor McGonagall, która niosła taboret na którym spoczywała stara tiara. Niektórzy uczniowie wychylali się żeby lepiej widzieć. Niestety nie to zaciekawiło uczniów tylko kilka dziewcząt stojących pod koniec kolejki. Wiadomo było, że niektórzy rodzice sądzili iż w Beauxbatons nie jest bezpiecznie od ostatniego włamania. W grupce tych dziewczyn znalazły się Kate, Mel, Cassie i Alex. Patrzyły one z rozbawieniem na przerażone twarze pierwszoroczniaków. Tylko Cassie karciła je wzrokiem ponieważ uważała to za nieodpowiednie zachowanie. Była ona uznawana przez nie za wcielenie dobra.
   Cała szkoła wstrzymała oddech kiedy rozdarcie przy rondzie kapelusza rozwarło się jak usta i Tara Przydziału zaczęła śpiewać. Po skończeniu wybuchły gromkie oklaski i cała sala ponownie skupiła się na ceremonii przydziału. Najpierw najmłodsi uczniowie zakładali tiarę dopiero późnej przyszła pora na starsze czarodziejki. Profesor McGonagall spojrzała na długi pas pergaminu i odczytała:
- Moore, Cassie.
   Cassie wyszła z szeregu i niepewnym krokiem ruszyła w stronę Tiary. Kiedy nałożyła ją uczniowie usłyszeli jej ciche pomruki mówiące, że ma niezwykle rozległą wiedzę i spryt. W końcu wrzasnęła:
- RAVENCLAW!
   Stół Krukonów zaczął głośno klaskać, a Cassie z uśmiechem skierowała się w ich stronę. Profesor ponownie odczytała następną osobę.
- Clark, Melanie.
Melanie bez stresu ruszyła w stronę tiary. Nałożyła ją, a ta po chwili krzyknęła:
- GRYFFINDOR!
   Mel zauważyła Harrego, Rona i Hermionę machających do niej. Usiadła obok ich i uśmiechnęła się. Do Domu nie została przydzielona jeszcze Alex i Catherine. Kiedy nauczycielka krzyknęła "Brown, Alex" Kate mocno ją przytuliła i życzyła powodzenia. Jak usiadła Catherine przyglądała jej się uważnie. Nałożyła Tiarę i czekała na to co powie.
- No coż. - odparła. - Jesteś odważna, ale bardziej sprytna i przebiegła. Niech będzie SLYTHERIN!
   Kate nie ukrywała zaskoczenia. Nigdy by się nie spodziewała, że jej przyjaciółka trafi do Slytherinu. Patrzyła jak kieruje się do stołu i jest mile przyjęta przez innych.
   Pozostało ich już niewielu.
   Colins... Edwards... Evans... Gonzalez... Harrison... aż w końcu...
- Johnson, Catherine!

piątek, 4 kwietnia 2014

Lumos!

Witam wszystkich! Wiem, że już któryś raz z kolei tworzę bloga, ale nie mogłam się powstrzymać. Wiem, że i tak pewnie go nie skończę. Tak jak zawsze, ale warto spróbować. Tym razem natchnęła mnie do pisania książka z serii "Harry Potter". Wiadomo nie od dziś, że to bardzo popularna książka i teraz także ona mnie wciągnęła. Wiem, że moje rozdziały są... hmmm... Jakby to powiedzieć... nudne? Tak, to dobre słowo. Nudne. Puste. Bezsensowne. Jednak wydaje mi się, że z każdym kolejnym blogiem. Tak, blogiem, a nie rozdziałem. Staje się lepsza. No może nie taka świetna jak J. K Rowling. Teraz po raz kolejny chcę spróbować. Tym razem obiecuję, że będę starała się pisać regularnie. Z ręką na sercu. Tylko jest jeden problem. Nie umiem pisać takich tzn. scen miłosnych. Niestety ten blog będzie się właśnie na tym obierał. Trochę popracuję i może coś wyjdzie. Jak już wyżej wspomniałam natchnęło mnie dzieło Rowling i postanowiłam opisać życie dziewczyny z Hogwartu. Zacznie ona uczęszczać do tej szkoły dopiero od 6 roku czyli będzie miała 16 lat. Wcześniej uczyła się w Akademii Magii Beauxbatons. Nie tylko ona jedna tam dojdzie. Razem z nią pojadą jej trzy przyjaciółki. No to na razie tyle ciekawostek. Może zdradzę wam więcej kiedy indziej.
                                                                                                                           Trzymajcie za mnie kciuki!
           
                                                                                                               Nox!                                                                    
Ps. Zakładka "Bohaterowie" jest już zaktualizowana.